|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Zelda
Moderator
Dołączył: 06 Sty 2007
Posty: 422
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie 9:13, 17 Cze 2007 Temat postu: Opowiadnie by Zelda |
|
|
Mam nadzieje, że się spodoba, chociaż chcialabym abyście je krytykowali, bo chce wiedzieć jakie popelniam blędy.
PRZECIW DOBRU I ZŁU
.:Rodzial 1 W poszukiwaniu magii:.
Jest prawie koniec roku szkolnego. Są już wystawione oceny i już każdy myśli o dniu kiedy zaczną się letnie wakacje.
Jednak jest osoba, która nie cieszy się, tylko jest skupiona na książce. Jest nią właśnie Marta, typowa
kujonka, której nikt nie lubi.Ma wlosy ciemny blond opadające jej do ramion i niebieskie oczy. Ma też bardzo ladny uśmiech.
Jest raczej mało rozmówna, bo dla niej najważniejsza jest nauka. Ludzie też uważają ją za dziwaka, bo wieży w magię, więc raczej rozmawiają z nią tylko po to, aby się z niej wyśmiewać.
Dominika, Kaśka i Magda, to są najlepsze przyjaciółki. Ich drugim zainteresowaniem oprócz podrywania chłopaków jest
dręczenie Marty. Właśnie jest przerwa i im się nudzi, więc to najlepsze okazja.
-Cześć Marta, co robisz?-odpowiedziała spokojnie Kaśka.
-Czytam-powiedziala Marta
-A co, znowu czytasz książki do trzeciej klasy? Po co chcesz tak wyprzedzać lekcje? Przecież jeszcze 2 miesiące do trzeciej
klasy. Czemu ty nigdy sobie nie odpuścisz?!-wrzasnęla Dominika
-Nie czytam książek do trzeciej klasy, ja czytam ksiązke o m...
-...Milości! Tak w końcu chcesz się wyrwać z tego twojego świata nauki i przystąpić do naszej grupy?-uradowala się Magda
Wszyscy spojrzeli na Magdę. Ale ona w końcu jest blondynką, więc zostawili to bez komentarza i potraktowali to jako żart.
-Czytam o magii jeśli chcecie wiedzieć-odpowiedziała po chwili Marta
-Magia! Cała ty. Mogłam się tego spodziewać!-śmieje się Dominika-magia nie istnieje, ile jeszcze będziemy ci to
tłumaczyć? Przecież to jest sprzeczne z prawem fizyki! Dziwna jesteś tyle się uczysz, a nie znasz takich podstaw. Powiem Ci
tyle jesteś poje...
-Pani Dominiko Lery!-wrzasnęla ich wychowawczyni-wstań jak do ciebie mówię! Czy wiesz, że przeklinanie na terenie szkoly
jest karalne? Zapamiętam to i będzie to mialo wpływ na twoje zachowanie końcowe!
-Ale proszę pani, wszystkie oceny już wystawione.
-Jeszcze jest trzecia klasa
Pani poszła do pokoju nauczycielskiego.
-No świetnie, zmywamy się stąd-odparla Dominika.
I poszły. Marta, mimo tych wszystkich argumentów, wierzy w magię. Stara się wyszukać jak najwięcej informacji
o niej, ale niestety ksiązki nie ujawniają wszystkich tajemnic.
Właśnie zabrzmiał dzwonek na lekcje. Wszyscy sprawnie się rozpakowali i przywitali z nauczycielką. Na lekcji historii
zawsze była cisza, bo każdy się bał pani. Ale tym razem bylo inaczej.
-Przepraszam was, ale nie będzie mnie na lekcji. Zastąpi mnie wasza wychowawczyni. A tymczasem przeczytajcie następny dział
"Rewolucja przemyslowa" i zróbcie ćwiczenia. Do widzenia.
Jak tylko pani wyszła cala klasa zaczęla gadać i rozrabiać. Niestety, po chwili weszła wychowawczyni i wszystko zepsuła.
Dominika akurat teraz rozmawiała z koleżanką z sąsiedniej ławki i nawet nie zwróciła uwagi na wejście pani.
-Wstań, panno Lery!
Dziewczyna natychmiast się odwróciła i wstała. Tak się sklada, że z wychowawcznynią lepiej nie igrać. Cala klasa też ucichła
i spojrzala na Dominikę.
-Przestań się zachowywać jak na podwórku! Myślisz,że jak ci raz zwróciłam uwagę na przerwie to dam ci spokój?! Jesteś
bardzo nie kulturalna. Następny rok szkolny zacznie się dla ciebie koszmarem-wykrzyczała rozłoszczona wychowawczyni.
Pani usiadła na swoim fotelu i powiedziala uczniom, że mają robić to, co im kazała pani od historii. Marta wszystkie
ćwiczenia zrobila w 10 minut, bo ona juz czytala ten temat w domu.
-Proszę panią, mogę usiąść?-zapytala Dominika?
-Dobrze, tylko nie rozmawiaj.
Ale oczywiście rozmawiala. Była tak wkurzona na panią i Martę, że z chęcią by je skopała. I wlasnie coś pomyślała i podzieliła
się tym z koleżankami:
-Dajcie mi jakąś kartkę i dlugopis. Chce wysłać liścik do Marty.-szepnęła
-A po co do niej chcesz wyslać? Przecie ona jest taka głupia...-szepnęła Kaśka
-Wiem, ale nie wybaczę jej tego co mi zrobiła na przerwie. Czeka ją solówa.
-Że co? Jaka znowu solówa?-spytała Magda
-Magda, czemu ty się nigdy nie nauczysz. Solówa to znaczy pojedynek.
Marta wlasnie teraz czytała książkę o magii. Jak zwykle zafascynowana, ale tym razem bylo widać uśmiech na jej twarzy i nagle
wykrzyknęła:
-WIEM!-wyrwalo się Marcie-ups...przepraszam.
Dominika korzystając z chwili zamieszania, rzucila liścik na ławkę Marty. Zaskoczyło to ją, bo ani razu jeszcze nigdy nie dostala
liściku, a po otwarciu miala wlepione oczy w kartkę. Można bylo wyczytać z jej reakcji, że jest wystraszona, bo dotąd nigdy się nie biła. Nie ośmieliła się odpisać
na liścik, gdyż się boi, że ją przyłapie nauczyciel, więc porozmawiała o tym z Dominiką na przerwie.
-Wiesz, wcale nie musimy się bić-odparla przerażonym tonem Marta.
-Ja uważam inaczej. A po za tym i tak nie masz co robić w sobotę po południu, więc ci zapewnie dobrą rozrywkę-po tych słowach
Martcie pokazały się łzy na oczach.
-A nie możemy tego zrobić później, na przyklad w niedzielę?
-Przecież i tak nie będziesz trenować, więc po co później?
-Bo w sobotę już zaplanowalam, że pójdę do tej jaskini na Mrocznym Wzgórzu...
Wtedy Dominika, Magda i Kaśka się strasznie zaśmiały. Przecież nikt tam nie chodził od wieków. Podobno tam kiedyś poszła się
schronić rodzina, a następnego dnia znaleźli po nich tylko kości.
-Ja naprawdę zamierzam tam iść i pójdę tam, nawet gdyby...gdybym...mialabym zginąć!
Znowu je rozśmieszyła.
-A to dobre. Ty taka tchórzliwa szmata jak ty?! Nie żartuj! Zgubilaś tam coś?
-Mów sobie co chcesz i to nie twoja sprawa gdzie idę!
I pobiegla w stronę wyjścia. Marta byla już tak wkurzona, że nie obchodzilo ją to, że ma jeszcze 4 lekcje. Zerwala się z nich...tak...pierwszy raz...
Dziewczyna nie wiedziała co robić. Nie mogła wrócić do domu, bo miała by problemy z rodzicami. Ale nie
chciala teraz być w szkole z powodu swoich koleżanek. "Gdzie by tu pójść-pomyślała Marta-może pójdę na Mroczne Wzgórze, nic mnie to nie
obchodzi czy zginę". Poszła nie oglądając się za siebie. Na Wzgórze każdy się bał wchodzić, więc nie bylo tam chodnika ani
też nie kosili trawy. Przed samym Wzgórzem byla wielka tablica informująca dlaczego nie wolno tu wchodzić. Kilka osób zobaczylo jak
ona tam wchodzila. Gapili się na nią, ale nie osmielili się nic powiedzieć.
W polowie drogi Marta byla już tak pokaleczona przez pokrzywy, że się chciala zawrócić, ale po chwili wahania przypomniala sobie
co wyczytala w książce co z powodowało, ze ponowiła wspinaczkę na Wzgórze. Na szczycie bylo o wiele lepiej. Trawa byla ścięta i nawet rosly kwiaty, ale jaskinia byla straszna.
Marta odpoczęla sobie na ławeczce obok lipy i zachwycala się krajobrazem."Jak tu jest pięknie, dziwię się, że każdy boi się tu wchodzić".
Bylo bardzo spokojnie jak na takie "straszne" miejsce. Nie bylo żywej duszy oprócz niej. Z tego miejsca widać bylo cale miasteczko.
Marta przyglądała się kwiatom. Mimo, że byla bardzo pilną uczennicą nie mogla rozpoznać tych gatunków.
Do jaskini nawet nie zamierzała wejść, nie z tego powodu, że się bała, ale dlatego, że chciala zwiedzić cale wzgórze. Znajdowala się na nim nawet rzeczka!
Gdyby nie jaskinia te miejsce by bylo najpiękniejsze na świecie. Marcie wcale się nie chcialo opuszczać tego miejsca, ale gdy
zobaczyla zachodzące slońce zorientowala się, że spędzila w tym miejscu okolo 7 godzin. Pośpiesznie zeszla na dół i pobiegła
do domu. Gdy już w nim byla spostrzegła, że rodziców jeszcze nie ma. Uradowana, że nie będzie mieć szlabanu
poszla się wykąpać i polożyła się spać, obiecując sobie, że jutro też tam pójdzie zamiast do szkoły.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Zelda dnia Śro 12:23, 04 Lip 2007, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Eyris
Czarny administrator
Dołączył: 06 Sty 2007
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z tąd
|
Wysłany: Nie 13:27, 17 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Fajne, ale trochę krutkie jak na część pierwszą, ale kciuk w górę!
Edit: Odwołuje to z długością To forum poprostu takie szerokie jest
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eyris
Czarny administrator
Dołączył: 06 Sty 2007
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z tąd
|
Wysłany: Nie 17:35, 17 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Pisane bardzo ładnym językiem... Gratulację
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zelda
Moderator
Dołączył: 06 Sty 2007
Posty: 422
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie 17:38, 17 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Nie musisz mi pochlebiać...przeważnie w wypracowania z polaka mam 3
EDIT: Wymyślilam już tytul
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Zelda dnia Nie 17:43, 17 Cze 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eyris
Czarny administrator
Dołączył: 06 Sty 2007
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z tąd
|
Wysłany: Nie 17:38, 17 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Ja też Ale jak coś piszę sama z siebie to mi lepiej idzie .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
_Monrose_13
Mistrzunio
Dołączył: 26 Lut 2007
Posty: 567
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: okolice Zielonej Góry
|
Wysłany: Pon 13:17, 18 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
To opowiadanie jest super. Też pisze opowiadanie, ale pewnie napiszecie że jakieś zdanie źle napisałam czy coś w tym stylu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zelda
Moderator
Dołączył: 06 Sty 2007
Posty: 422
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pon 14:55, 18 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Abi, wlaśnie po to się wystawia swoje opowiadanie na forum, aby posluchać krytyki i poprawić blędy. Jak narazie nikt mojego opowiadania nie krytykuje, więc nie wiem co robie źle i niestety nie poprawie blędów.
Co do tego rozdzialu, to mi się już naprawdę nie chcialo robić tej litery ł, bo ja mam jakiś dziwny laptop i mi się nie chcialo. Proszę wybaczcie...
.:Rodział 2 Jaskinia :.
Gdy Marta się obudziła była szósta rano. Rzadko kiedy tak wcześnie wstawała, ale bardzo pragnęła wejść jak najszybciej
na Mroczne Wzgórze. Pośpiesznie się przebrała. Zauważyła na swoim ciele liczne zadrapania, które wczoraj jej wyrządziły
chwasty. Bardzo źle wyglądała, ale gdyby te rany zakleiła plastrami, to by jeszcze gorzej wyglądała. Zabrała ze sobą latarkę,
by rozświetlić mrok panujący w jaskini. Otworzyła drzwi do swojego pokoju. Wyraźnie bylo słychać, że
rodzice są już na nogach. Zakradła się cicho do schodów, aby sprawdzić czy ma jakieś szanse na wyjście z domu niezauważonej.
-Kochanie, ja już wychodzę, dzisiaj muszę być wcześniej w pracy. Cześć-odpowiedział ojciec
-Dobrze Skarbie. Zobaczymy się później.
Gdy zatrzasnęły się drzwi, mama Marty poszla do kuchni. Droga byla wolna. Teraz wystarczyła tylko odwaga Marty, bo to wcale
nie łatwo pierwszy raz iść na wagary. "Teraz albo nigdy"-pomyślała i po chwili zeszła na dół. Otworzyła drzwi wejściowe.
Przeszła przez nie i była już na swoim podwórku. Obejrzała się za siebie, sprawdzając czy ją nikt nie widział. Następnie
pobiegła tuż nad Mroczne Wzgórze gdy:
-Dziecko, po co ty tam wchodzisz?-powiedziała staruszka-jesteś jeszcze taka mloda. Masz jeszcze przed sobą tyle czasu, a ty
już chcesz nie żyć?
-Ależ nie, proszę pani. Tylko wczoraj koleżanka mi coś tam wyrzuciła i muszę to znaleźć-oklamała-inaczej będę mieć szlaban.
-Ja bym nigdy nie pozwoliła wchodzić tam swoim wnukom! Masz bardzo nieodpowiedzialnych rodziców!-i poszła mówić jakieś przekleństwa pod nosem.
"Ach, te babcie zawsze muszą do wszystkiego się przyczepić". Postanowiła wejść wtedy gdy starsza pani zniknie jej z oczu.
W końcu zaczęła wchodzić. Chwasty, które wczoraj zdeptała, były już w pozycji pionowej, więc porobiła sobie jeszcze więcej ran. Tym razem wejście na szczyt
poszło jej sprawniej. W końcu była już na samej górze i ujrzała to co wczoraj-piękny widok. Widziała z góry tłum dzieciaków
spieszących się do szkoły. Na końcu niego szła Magda."Jak zwykle spóźniona"-pomyślalła. Marta tym razem postanowiła wejść do
jaskini. W końcu po to zabrała latarkę. Czuła, że tam jest to czego szuka, czyli magii. Odpoczęła trochę na lawce i udała się
do wnętrza jaskini. Ledwo co do niej weszła, to była już całkowita ciemność. Marta przestraszyła się i szybko zapaliła latarkę.
Szła przed siebie, rozświetlając jasnym światłem latarki drogę. Jaskinia byla prosta bez żadnych skrętów. W pewnej chwili usłyszała jakby ktoś wszedl do jaskini.
Nie odważyła się spytać czy ktoś tam jest. Szla powoli, gdyż bardzo uważała aby nic się jej nie stalo.
Po godzinie doszła do końca. "Koniec? Czemu tu nie ma drugiego wyjścia? Gdzie jest ta magia , o której czytałam w książce?"
Wkurzona i wystraszona Marta zaczęła zawracać, gdyż wiedziała, że nic tu nie znajdzie. Baterie od latarki świeciły coraz słabiej
aż w końcu całkiem zgasla. Martę opanowala ciemność. Stanęla i nie miala zamiaru dalej iść. Serce walilo jej jak mlot.
"Jak żałuję, że tu przyszłam, gdybym poszła do szkoły mogłabym czytać książki o magii, a tak skończę tu swoje życie"-pomyślała.
Wtem usyszała jak coś się zbliża. Marcie zaczęlo bić szybciej serce i ze strachu przykucnęła obok ściany.
Marta ze wszystkich sił starała się spostrzec osobę, ąle przez tą ciemność nic nie było widać. W końcu on się zatrzymał naprzeciwko
Marty i wpatrywał się w nią. Po chwili się odezwał
-Wstań czlowieku, jeśli rzecz jasna żyjesz-odpowiedział męski głos
Marcie podskoszylo serce do gardła. "Czyli mnie on zabije, nie chcę tak marnie skończyć". Po krótkim wahaniu wstała.
-Ekhm...dzieńńńdobbry, przepraszam, ale ja właśnie wychodzę-i już miała zamiar iść, ale osoba zatrzymała ją.
-Nigdzie nie pójdziesz! Powiedz mi kim jesteś!
-Jestem Marta Carya. Mieszkam tu...to znaczy tam w miasteczku. Proszę wypuść mnie!
-Mówisz Marta Carya, naprawdę?! To tym bardziej nie pozwolę ci odejść!-odrzekla osoba i przytrzymala bardziej Martę.
-To może od razu mnie zabijesz, a nie będziesz mnie jeszcze wyprowadzal?
-Kto tu mówi o śmierci-zaśmial się
Pociągnąl Martę za sobą i szli tak do końca jaskini. Gdy wyszli Marta próbowala wszystkiego by ucieć, niestety bez skutku. Przyjrzala się bardziej
mężczyźnie. Byl to wysoki, umięśniony pan z blond wlosami. Ubrany byl w jakieś lachamany.
Nieznajomy schylil się pod lawkę i zacząl czegoś szukać. Marta byla bardzo zaciekawiona, ale nie odważyla się spytać co robi.
-No, znalazlem to czego szukalem. Proszę weź to.-pokazal malą butelkę zrobioną ze zlota.
-Eee, to jest trucizna?
-Skąd ci to przyszlo do glowy! Dobra, a teraz muszę już lecieć. Kiedyś się jeszcze pewnie spotkamy.- oddal jej butelkę i poszedl spowrotem do
jaskini.
Marta wzięla butelkę i schowala. Nie miala zamiaru pić jej zawartości. Z pośpiechem zeszla na dól. Nie chciala wiedzieć
dlaczego czlowiek tak się zdzwil na dźwięk jej imienia. Gdy w końcu zeszla, uderzyla sie o idącą...Dominikę.
-Marta! Ty? Na wagarach? W takim miejscu? Żyjesz? Czy jesteś już zombie?-pytala zszokowana Dominika
-A od kiedy ty się o mnie martwisz?! Ale dla twojej wiadomości żyję i nic mi nie jest. A teraz daj mi spokuj
-Powiem o tym twoim rodzicom!-wykrzyknęla Magda
Marta jednak tego nie slyszala, bo już byla na drugim końcu ulicy. Nie miala zamiaru teraz sluchać ich drwin.
Chciala być jak najszybciej w domu. Jednak tym razem gdy weszla do domu u jej stóp stali rodzice.
-A gdzieś ty byla? Twoja wychowawczyni dzwonila do nas, że jestes na wagarach!-zlościl się ojciec
-Nigdzie
-Bylaś, musialaś gdzieś być, tak byś nie byla taka zadrapana!
-No ja...ukrywałam się w krzakach...
-Mów prawdę! Byłaś na Mrocznym Wzgórzu?!
-A jeśli tak to co?! Nie możecie mi rozkazywać cale życie! Jestem już duża, mogę poradzić sobie bez was!
Chciala zawrócić, jednak rodzicie nie pozwolili jej uciec. Matka sprawdzila co miala w torbie i znalazla butelkę od nieznajomego.
-Co to ma być?
-Zostaw to, to moje!
-Bylo twoje. A teraz idź do swojego pokoju, natychmiast!-i zaczela szukać jakiegoś miejsca by ją schować
Gdy tata pozwolil jej pójść, Marta od razu popędzila wprost na matkę zabierając jej butelkę.
-Oddawaj to!-wrzasnęła mama
-Ani mi się śni!
I wymijając rodziców uciekla z domu. "Musi być bardzo cenna skoro rodzicie tak bardzo chcą ją mięć"-pomyślala. Popatrzyla się za siebie
i ujrzala swojego ojca, który wsiadal do samochodu. "No świetnie, czuję się jak w filmie. Musze iść zgubić" Pobiegla w stronę
alejki i schowala się za...śmietnikiem."Tutaj nie będą napewno mnie szukać, poczekam z godzinę i wyjdę stąd. Fuujj jak tu cuchnie"
Jednak nie zostala godziny, bo po 10 minutach już jej bylo bardzo nie dobrze. Pech chcial, że jak wyszla spotkala Dominikę, Magdę i
Kaśkę.
-No proszę, proszę. Rodzice wyrzucili cię z domu i już grzebiesz w śmieciach?-zaśmiala się Kasia
-O co trzymasz w ręce? Dawaj to-Dominika wyrwala Marcie butelkę
-Oddawaj, to moje!-wrzasnęla Marta
-Stawiasz się? Możemy teraz zawalczyć jak chcesz-Dominika przylożyla mocno ręką w brzuch Marty.
-Aaał...
Marta w ogóle nie atakowala. Tylko starala się bronić, ale to się jej nie udawalo. Raz udalo jej się walnąć Dominikę, ale wtedy
oberwala od niej jeszcze mocniej...W końcu pokazala się na jej ustach krew.
-Proszę zostaw mnie...
-Heh dobrze i tak nie umiesz się bić.
I poszly sobie gdzieś tam. "Dobrze, że nie wzieli tej buteleczki" Marta chwycila ją."Nic już mnie to nie obchodzi.
Wypiję ją i nie ważne co się stanie". Wziela oddech powietrza i przylożyla swoje usta do butelki. Szybkim tchem Wypila calą
zawartość. Po chwili zasnęla.
EDIT
Na wstępie powiem tyle, że już nie mam takiej chęci pisania tego, ale ze względu na to, że zaczęlam to i skończę to. Będę troche zadziej umieszczać następne części, bo jakoś bardziej chce mi się grać w Diablo2 Przepraszam : P
Rodzial trzeci"Magia, to jest to!"
-Gdzie ja jestem?
-Gdzie ja jestem?-odpowiedzialo jej echo
Martę otaczala nie kończąca się ciemność. Nie bylo tu nic widać i można by bylo powiedzieć, że w tym miejscu nie ma nic oprócz
niej. Ciagle się obracala na wszystkie kierunki, czując, że zachwilę wyskoczy na nią jakiś potwór. W końcu uslyszala glos:
-Ty, któraś wypila magiczny eliksir, pokloń się mi!-odpowiedzial bardzo poważnie Glos.
Marta pośpiesznie się uklonila, choć nie wiedziala komu. Panowal w niej taki strach, że by wszystko zrobila co by jej kazano.
-Jesteś tu z przepowiedni, Marto. Aczkolwiek mialaś przybyć wcześniej. Dlaczego się tak śpóźnilaś?-odpowiedzial Glos.
-Czy mogę się pierw dowiedzieć,proszę pana, co to za miejsce? Kim pan jest? O co chodzi z tą przepowiednią i dlaczego się spóźnilam?
-To miejsce...to jest czas między światami...
-Jak to? Przecież jest tylko jeden świat! Uczyliśmy się o tym na geografii...-Marta poczula się już troche spokojnie i mogla
normalnie rozmawiać.
-Wy i wasza nauka! Niektórych rzeczy nie da się zbadać tylko je trzeba pojąć.
-Ekhm...to w takim razie kim pan jest. Nie lubię za bardzo rozmawiać z tym kogo nie znam.
-Teraz to nie jest ważne. Spotkasz mnie nie dlugo i wtedy mnie poznasz. A co się tyczy przepowiedni...to tak jest co 200 lat,
ale nie będę ci tego teraz mówić.
-Ale dlaczego mówisz, że się spóźnilam? W końcu to przepowiednia, powinna mówić, że będę później...
-Może i masz rację, ale powinnać być tutaj o 2 godziny wcześniej. Masz jeszcze jakieś pytanie?
-Jaki jest cel mojego przyjścia tutaj?
-Powiem ci tylko tyle, że przybylaś tu z przepowiedni. Jeszcze jakieś pytanie?
-Nie...
-Dobrze, otóż napewno bardzo interesowalaś się magią. Czulaś, że na Magicznym Wzgórzu jest ...
-Przepraszam, jakie Wzgórze? My mówimy na nie Mroczne...
-Kiedyś mówiono na nie Magiczne, ale ze względu na legendę...slyszalaś o niej, tak?
-Tak, że rodzina ukryla się tam. Zostala ekhm...zjedzona przez jakieś potwory i zostaly po nich same kości...
-No to ta legenda byla nie prawdą, i to nie byla rodzina tylko Czarodziejka Elizabeth. Byla bardzo nie chlujna i śmiecila gdzie popadnie, więc
nie przeszkadzalo jej wyrzucić kości w przejście pomiędzy naszym światem a waszym. Natomiast ludzie ubarwili tą historię i
tak stala się legendą. Jeszcze chcesz coś wiedzieć na ten temat?
-Nie proszę pana, mów dalej.
"Przejscię pomiędzy naszym światem a ich? To pewnie dlatego tamten czlowiek tamtędy przeszedl"-przypomniala sobie.
-No dobrze, na czym tu skończylem...a już wiem. Więc czulaś, że na Magicznym Wzgórzu jest magia. Mialaś trochę racji. Aczkolwiek magię dostaniesz
ode mnie.
-Eee, nie chcę być nie mila, ale jak?
Mimo, że nie bylo widać osoby, która to mówila, można bylo rzec, że się uśmiechnęla. Glos zacząl wymawiać szeptem niezrozumiale
dla slowa Marty. Brzmialo to jak zaklęcie. Gdy skończyl, Martę przeszedl wielki ból, jaki jeszcze nigdy nie czula. Chciala by umrzec
byle by go nie czuć. Polożyla się na ziemi i krzyczala z bólu. Po jakiejś minucie cierpienie ustąpilo.
-Chcesz mnie zabić czy co?-krzyknęla Marta ze zlości-mogleś przynajmiej uprzedzić!
-To bylo konieczne. Teraz jeszcze Księga.
Marta ujrzala przed sobą bardzo jasne światlo. Przyglądala się mu, myślac, że zaraz wyskoczy bestia. Blask powoli gasnąl i można bylo
dostrzec latającą w miejscu kiążkę. Marta podeszla do niej i przeczytala: "KSIĘGA MAGII zawiera 152 zaklęcia i sposoby ich użycia" Marta
uradowana zaczęla oglądać wszystkie kartki. Księga miala sporo rysunków i liczyla 213 stron. Miala brązową okladkę.
-Tylko od ciebie zależy czy będziesz slużyla dobru czy zlu. A teraz żegnaj.
Marta znowu zasnęla i obudzila się na Mrocznym Wzgórzu.
-Ah, gdzie ja znowu jestem? Ah..tutaj.
Marta rozejrzala się jakby szukala Glosu, jednak nic nie uslyszala.
-Wrócę chyba do domu. Nie mogę się doczekać aż będę czarować.
I pobiegla w dól, trzymając Księge. Bylo bardzo ciemno co trochę spowolnilo Martę. Na ulicach nie bylo już nikogo, więc nikt jej
nie zaczepial. W końcu stanęla u stóp swojego domu i zadzwonila do drzwi. Przypomniala sobie ostatnią klótnię z rodzicami, więc
postanowila schować Księgę pod bluzę. W końcu otworzyla jej matka:
-Marta wrócilaś? Wejdź proszę-odpowiedziala smutnych glosem.
-Cześć mamo-odpowiedziala i pobiegla do swojego pokoju.
Bardzo chciala poczarować dzisiaj, ale miala już dość przygód jak na jeden dzień. Byla tak zmęczona, że nawet się nie umyla.
Polożyla się spać trzymając w rękach księge, mysląc nad jutrzejszym dniem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eyris
Czarny administrator
Dołączył: 06 Sty 2007
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z tąd
|
Wysłany: Sob 14:38, 23 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Super! Ależ się rozpisałaś
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zelda
Moderator
Dołączył: 06 Sty 2007
Posty: 422
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Śro 10:16, 27 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Rodzial czwarty "Pierwsza akcja"
Podczas gdy Marta byla pogrązona we śnie,w Innym Świecie wladca rozmawial ze swoim doradcą Irytem:
-I co? Spotkaleś ją w końcu?-spytal król
-Tak, panie.
-Daleś jej magiczny eliksir?!
-Tak, nawet trochę ją przestraszylem...
-Co to znaczy?! Przez twoją glupotę mogla nie wypić eliksiru!
-Bardzo pana przepraszam, obiecuję, że to się więcej nie powtórzy,...panie!
-Jak wyrzucila eliksir, to zniszczę cię i calą twoją rodzinę. Pójdź na Magiczne Wzgórze i obserwuj ją.
-Tak jest!
***
Rano w pokoju rodziców Marty:
-Kochanie, może powinniśmy jej o wszystkim powiedzieć?-spytal tata Marty czytający wlaśnie gazete
-Może i masz rację. Dlaczego te przeklęte przepowiednie muszą się sprawdzać! Nasza jedyna córka...tak
się staraliśmy, ale na nic.-odpowiedziala matka, myjąca garnki
-Wiem, ale jeśli ją ostrzeżemy może będzie lepiej?
-Dobrze, to porozmawiamy o tym z nią przy śniadaniu.
-O czym chcecie porozmawiać?-nagle zza schodów wychylila się Marta
-O cześć Marta...wlaśnie...chcieliśmy porozmawiać o...wycieczce...-odpowiedzial niepewnie ojciec i oderwal wzrok od gazety.
-Serio? Wyjeżdżamy? Gdzie?-spytala uradowana Marta i zaczęla schodzić ze schodów.
-Nie, nie wyjeżdzamy. Chcieliśmy porozmawiać o tobie, o magii-odpowiedziala stanowczo matka.
-Rebeko, ja się nie przygotowalem do tej rozmowy!
Obydwie popatrzyly się na niego krzywym wzrokiem.
-Marto, sluchaj, chcemy cię ostrzec! Może i dla ciebie magia to zabawa, ale przez nią będziesz mieć mnóstwo klopotów!
-Tak? A skąd to wiesz?
-Wybacz...myślalam, że skoro tak dobrze się uczysz to nie będziesz się interesować magią...więc myślalam, że ta cala przepowiednia
jest nieprawdą.
-Ale kto ci o niej powiedzial, mamo.
-5 lat temu slyszalam glos. Powiedzial,że 1 czerwca nasza córka stanie się czarodziejką.
Że będzie grozilo jej wielkie niebezpieczeństwo ze strony Innego Świata. I to jest przepowiednia i stanie się choćby nie wiem
jak bym chciala to zmienić-zastanowila się-Gdy w tym roku nadszedl ten dzień, bardzo się denerwowalam, ale gdy nic się nie
wydarzylo zrozumialam, że to byl tylko jakiś żart. Ale jednak jestes czarodziejką mimo opóźnienia, więc czemu ta slynna
przepowiednia źle przepowiedziala?
-Skąd ja mogę wiedzieć! Też o tym rozmawialamz nim i się nic nie dowiedzialam! Ale nie jesteś zla?
-Jesteśmy! Ale nie ważne kim masz być. I tak będziemy cię kochać, Marto-odpowiedzial ojciec.
Na Marcie pojawil się glęboki uśmiech. Te slowa tak ją rozpromienily, że przytulila ojca.
-Och, to mogę już iść? Bo chcę trochę poczarować. No wiecie...na wypadek gdyby zle moce chcialy by nas zaatakować-zażartowala Marta
-Proszę, idź-odopowiedzial jej ojciec i znów zabral się do czytania gazety
Marta chyba nigdy nie byla tak szczęśliwa. Poczula się tak wolnie, że chciala skakać z radości. Od razu gdy znalazla się w swoim
pokoju otworzyla Księgę i zaczęla pożerać wzrokiem napisy. Spis treści zapelnialy przeróżne zaklęcia, które byly podzielone
na 3 grupy:latwe, średnie i trudne. Jak się szybko okazalo zaklęcia to znieksztalcone polskie slowa. Zostaly jedynie dodane
inne zakończenie.
Marta jako, że jest nowicjuszką, zaczęla od tych latwych. Chciala wypróbować piersze zaklęcie, które podnosilo rzeczy.
Uniosla rękę i wylecowala nią w poduszkę:
-UNOŚREN!
Poduszka wzleciala w górę, tam gdzię Marta wskazywala ręką. Patrzyla się na nią jakby widziala na swoim sprawdzianie jedynkę.
W końcu znudzila się jej latająca poduszka. Po tym jak przestalo dzialać zaklęcie, poczula dziwne zmęczenie. Wolala jednak pobawić
się magią niż odpoczywać. Marta próbowala jeszcze innych zaklęć: sprzątania, ścielenia lóżka, otwierania drzwi(ale tylko takie
które nie są zamknięte na klucz), a nawet takie które czyścilo ubrania...Po tym zaklęciu Marta już byla tak zmęczona, że
polożyla się na lóżku i odpoczywala.
Nagle zza okna przyleciala wróżka. Miala wielkość okolo 7 cm. Świecila jasnym blaskiem. Ubrana byla w zlotą sukienkę.
Nawet wlosy miala zlote. Zatrzymala się tuż przy oczach Marty. Marta się przerazila i chciala zabić te stworzonko, gdyż
myślala, że to jakiś owad.
-Uspokuj się!-mimo niewielkiego wzrostu, wróżka mówila dosyć glośno.
-Co? Ty mówisz? Nie jesteś szerszeniem? Czym jesteś?-obsypala wróżkę pytaniami i usiadla na lóżku
-Mam na imię Tarianna i jestem tu po to aby ci pomóc w twojej przygodzie. Mam nadzieję, że nie sprawie klopotu?
-Nie, ależ nie...TY MASZ SKRZYDLA?
-Tak jak każda wróżka
Marcie zrobilo się glupio, że zadala takie oczywiste pytanie. Postanowila zadać inne aby wróżka zapomniala o tamtym:
-Eee...ty masz mi pomóc? Znasz się na magii?
-Nie mogę czarować tak jak ty. Jestem tu tylko po to aby odpowiadać ci na pytania dotyczące magii! Tak trudno to zrozumieć?
Marcie zrobilo się jeszcze glupiej, ale po chwili zapytala:
-Czemu odczuwam zmęczenie po każdym użytym zaklęciu?
-No w końcu jakieś konkretne pytanie. Odczuwasz zmęczenie, bo taka jest magia. Tak jak męczą cię ćwiczenia fizyczne, tak i męczy
cię magia. Każdy czarodziej ma Moc Magiczną, aby ją zwiększyć należy wykonywać ćwiczenia fizyczne.
-Aha...-odrzekla i znów polożyla się na lózku. Wrózka latala po jej calym pokoju szukając wygodnego kąta. Znalazla go na jej biórku.
***
W Innym Świecie nie bylo takiego spokoju jak tam na Ziemi. Król byl okropnie wkurzony, że jego sludzy nie odnaleźli jeszcze
ziemskiej czarodziejki. Nikt się nie spodziewal, że ona mieszka kawalek drogi od Mrocznego Wzgórza. Czterech poddanych mialo
wielki problem z poszukiwaniem jej:
-Może przerwiemy te poszukiwania? I tak pewnie jej nie znajdziemy
-Zwariowales? Nasz król nas zabije jeśli przyjdziemy z pustymi rękami.
-Racja! Nie ma po co wracać.
-Jeśli ją szybciej znajdziemy to latwiej ją będzie przekonać. A po za tym będzie mieć slabszą magię.
-Wiem, że wasze argumenty są prawdziwe...ale mimo, że te miasteczko jest takie male, to nie możemy znaleźć jakiejś glupiej
malolaty!
-Sluchajcie! Może zaczeniemy chodzić po domach i się pytać czy tu mieszka Marta...
-I co? Zdemaskują nas, że tu jakieś pedofile lażą i wezmą policję i...
-Oj daj spokuj, nie kapną się.
Mimo, że to bylo bardzo niebezpieczne, chodzili do każdego domu i się pytali czy tu mieszka Marta. Oczywiście, w nie których
rodzinach mieszkala jakaś Marta, ale oczywiście to nie byla ta przez co narobili sobie wstydu. Przeszukali wszystkie domy i gdy już mieli waracać to:
-Ej! Tego domu chyba nie sprawdzialiśmy.
-Co? Tego z tymi kwiatami w ogrodzie? Myślisz, że w takim czymś może mieszkać czarownica?
-Wiesz...wątpie by byla taka mądra i już by uciekla z miasta. Idziemy!
Podeszli do drzwi i zapukali. Drzwi otworzyl im ojciec Marty.
-Czego tu szukacie, panowie?
-Ekmh...my wlaśnie chcieliśmy się zapytać czy tu mieszka Marta...
-Marta? Tak mieszka tu. Co chcecie od niej?
-A no my chcemy zamienić z nią slówko.
-Ona teraz jest zajęta. Może ja jej przekaże?
-To jest bardzo ważne! Musimy porozmawiać z nią na osobności!
-Skoro tak...to zawolam ją.
Pan Carya niczego się nie domyślil. Gdy szedl obok żony spytala go:
-Kto to byl?
-A jacyś panowie...chcą rozmawiać na osobności z Martą.
-Co? Nie myślisz, że to ludzie z Innego Świata przychodzą po naszą córkę? Co im powiedzialeś?
-Tak myślisz?!-spanikowal mąż-to co mamy teraz zrobić?
-Powiedz, że jej jednak nie ma w domu. A ja pójdę sprawdzić co się dzieje u Marty.
-Dobrze-odpowiedzial ojciec
Obydwoje rodziców bylo lekko podenerwowanych. Pani Carya szybko pobiegla do pokoju Marty, ale nic się tam nie stalo. Marta
nadal spala po męczącym czarowaniu. Matka jednak obudzila ją na sile i wyjaśnila sytuacje. Pan Carya próbowal przekonać
mężczyzn, że Marty nie ma, ale oni nie chcieli uwierzyć tym bardziej dlatego, że pan Carya byl podenerwonany. Jeden z nich uderzyl
go mocno w glowę. Pan Carya stracil przytomność. Marta domyślila się, że sludzy z Innego Świata weszli do jej domu.
-Musimy uciekać stąd! Szybko!-odrzekla Marta
-Ale jak? Chyba nie chcesz zeskoczyć z trzeciego piętra.-odpowiedziala matka
-Musimy coś zrobić!
Marta się wychylila przez okno i ocenila wyskość. Bala się skoczyć. Nagle uslyszla znajomy glos wrózki:
-Czarodziejko! Już chyba zapomnialaś kim jesteś!
-Jasne, że nie! Ale co mam zrobić?
-Użyj zaklęcia.
-Przecież nie dam rady! Jestem zaslaba!
-Nie ma czasu na twoje marudzenie. Otwórz szybko księgę i znajdź jakieś skuteczne zaklęcie.
Marta zaczęla szukać Księgi, ale nie pamiętala gdzie ją zostawila. Byla tak zdenerwowana, że nie szukala w takich ocziwistych miejscach.
Gdy w końcu pani Carya podala jej Księgę, natychmiast się wzięla do szukania zaklęcia. Stres jej okropnie przeszkadzal w szukaniu.
Zanim znalazla jakieś zaklęcie, jej drzwi zostaly otworzone przez osobę z Innego Świata. Dziewczętom serce podszkoczylo do gardla
i przypatrywaly się obcemu. Wyciągnąl miecz i ustawil go w formie ataku.
-Chodźcie! Tutaj są!-zawolal pozostalych.
Po chwili już wszyscy znajdowali się z pokoju Marty. Pani Carya na sam widok zemdlala. Wróżka się ukryla za Martą. Marta jednak też
nie zachowala zimnej krwi. Starala się mimo wszystko nie plakać. Byla teraz w pozycji siedzącej i próbowala ocucić swoją mamę.
-Chodź z nami!
-Zostawcie mnie... Proszę...-starala się krzyczeć, ale tak się ich bala, że się jej nie udalo.
-Hahahahahaha. Blaga o litość-zaśmiali się
-To co czarodziejko? Przystąpisz do nas? To jest bardzo dobra propozycja. To Ziemianie od lat wyrządzali nam krzywdę, a my
próbujemy się tylko bronić. Pomożesz nam razem ich pokonać?
Marta poczula klucie w serce. "A jak oni nie klamią?! Może to jest prawda?"
-Zwariowaliście? Chcecie abym uwierzyla w wasze bajeczki? Jesteście żalośni!
Po tych slowach trzej pozostali także wyciągnęli miecze. Marta natychmiast zaczęla szukać jakiejś pomocy, ale jej nie bylo.
"Zaraz! Księga! Zaklęcie!"-pomyślala i szybko znalazla księgę leżącą tuż kolo niej. Przeczytala pierwsze slowa na
otwartej stronie "OGIESTY-zaklęcie ognia..."
-Dobra, skoro nie chcesz przystąpić do nas z wlasnej woli, to zrobimy to silą.
Jeden z nich przystawil jej matce miecz do gardla.
-To co? Przystąpisz do nas, czy mamy zabić twoją zasraną matkę?
-Nie, zostawcie ją. Dobrze już pójdę, tylko jej nie zabijajcie!-odpowiedziala
Miecz zostal odsunięty od gardla Pani Caryi. Chwycili Martę za ramienia i zaczęli wychodzić z pokoju. Tarianna leciala za nią,
ale tak by nikt jej nie zauważyl. Gdy w końcu zeszli po schodach, Marta szarpnęla się i udalo jej się uwolnić.
-Co jest?-krzyknąl jeden
-A to! OGIESTY!
Trafila w najbliższego falą ognia. Ten równocześnie zawyl i próbowal ugasić z siebie palące się ubranie. Trzech pozostalych
ucieklo natychmiast z domu, zostawiając swojego towarzysza.
-Ugaś mnie czarodziejko! Proszę!
-Wynocha i precz z mojego domu! Nie pokazuj mi się tu więcej-Ale za nic nie chcial ucieknąć. Wtem Marta przypomniala sobie
jeszcze jedno zaklęcie:
-UNOŚREN
Czlowiek natychmiast się podniusl z podlogi. Marta wyrzucila go przez drzwi. Gdy je zamknęla, spostrzegla nieprzytomnego
ojca.
-Znasz jakieś zaklęcie ocucające, Tarianno?
-Mówilam ci, że ja nie znam zaklęć!
-W takim razie trzeba zadzwonić na pogotowie.
Jako, że miasto jest male, karetka zjawila się tu prawie od razu. Zabrala obydwoje nieprzytomnych rodziców. Marta się ucieszyla,
że nie pytali ją o szczególy. Ta akcja zmęczyla ją, postanowila ponownie się polożyć i odpocząć.
***
Gdy trzech slugów powrócilo ze swojej misji(jeden się spalil) wytlumaczyli wladcy co się wydarzylo na Ziemi:
-Wasza Wysokość, nie mieliśmy z nią szans.
-Nie mieliście? To po co tu przychodzicie? Mieliście tu wrócić z czarodziejką, a nie bez niej! Jesteście nic nie warci. Straż!
Weszlo dwóch umięśnionych mężczyzn w zbrojach.
-Wyprowadzić tych ludzi. Są mi już nie potrzebni.
-Ale Wasza Wyskość, daj nam jeszcze jedną szansę!
-Mieliście! Zabrać ich! Nie chcę ich widzieć.
-Tak jest, panie-odpowiedziala straż
-Potrzeba mi lepszych ludzi-pomyślal gdy zostal w komnacie tylko ze swoim glównym doradcą Irytem.
-Tak, poszukam ich dla ciebie, panie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
_Monrose_13
Mistrzunio
Dołączył: 26 Lut 2007
Posty: 567
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: okolice Zielonej Góry
|
Wysłany: Śro 10:28, 27 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Hehe . Dobrze że Marta znalazła w księdze zaklęcie z ogniem bo uratowała swoich rodziców . Mogłabym napisać swoje opowiadanie (takie o 5 przyjaciółkach które mają moc a swoją moc odkryły na wycieczce) ale pewnie będziecie się śmiać z niego .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zelda
Moderator
Dołączył: 06 Sty 2007
Posty: 422
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Śro 10:36, 27 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
No weź je zamieść. Ja kocham wszystko co magiczne. Napewno będzie mialo coś w sobie oryginalnego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
_Monrose_13
Mistrzunio
Dołączył: 26 Lut 2007
Posty: 567
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: okolice Zielonej Góry
|
Wysłany: Śro 10:43, 27 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Dobra zamieszcze . Tylko będzie to trochę trwało, więc zrobię to trochę później .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zelda
Moderator
Dołączył: 06 Sty 2007
Posty: 422
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Śro 20:50, 27 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Nudy, nudy i jeszcze raz nudy. Z nudów napisalam kolejną część
Rozdzial piąty "Nowa"
Tego samego dnia rodzice Marty wrócili do domu. Od razu gdy już byli do domu, zajrzeli do pokoju Marty. Chcieli sprawdzić
czy wszystko z nią w porządku. Serce im ulżylo gdy zobaczyli śpiącą Martę. Postanowili spytać ją o szczególy jutro.
W niedzielę nie bylo już tak ladnie jak wczoraj. Na dworze padal nie ustannie deszcz. Jedyną rzeczą jaką się chcialo
robić w ten nudny dzień bylo oglądanie telewizji. Ale i tak na TV nic ciekawego nie nadawali, więc dzieciaki spaly do poludnia.
Marcie w sumie też nic się nie chcialo robić. Leżala na lóżku i liczyla krople. "milion trzytysiące dwadzieścia trzy, milion trzytysiące dwadzieścia cztery..."
I skończyla, bo zasnęla. Rodzicie Marty też spali. Na dworze widać bylo tylko parasole. To byl taki dzień, że wszyscy z niecierpliwością
czekali na następny.
Jedna parasolka skręcila i zatrzymala się u stóp domu Marty. Zadzwonila w dzwonek. Państwo Carya się obudzili, jednak
nikomu się nie chcialo otwierać drzwi. Gdy dzwonek ponownie zabrzmial, pan Carya w końcu się ruszyl do drzwi. Szedl tak wolno, że
dzwonek zadzwonil jeszcze trzeci raz. Gdy otworzyl drzwi u jego stóp stala dziewczyna w wieku Marty. Miala brązowe wlosy sięgające jej
do ramion. Jej brązowe oczy byly prawie zaslonięte grzywką. Ubrana byla w brązową kurtkę, za to spodenki miala czarne.
-Dzień dobry, wlaśnie się przeprowadzilam do sąsiedniego domu. Jestem Ala. Ala Rejska. Slyszalam, że państwo ma córkę. Czy
moglabym się z nią zapoznać?-spytala
-Dzień dobry. Tak, proszę, wejdź.
Pan Carya zaprosil Alę. Wytrzepala mokry parasol.
-Proszę pana, gdzie mogę go powiesić?-wskazala na parasol
-Proszę, powies go na tym wieszaku...o tu.
-Dziękuję, a czy kurtkę też mogę tu powiesić?
-Tak.
-Oh, jaki pan mily, bardzo panu dziękuję.
Pod jej kurtką byla najzwyklejsza...brązowa bluzka. Pan Carya zaprowadzil Alę do pokoju Marty.
-Mam nadzieję, że dobrze będziecie się bawić-odpowiedzial i zszedl na dól.
Marta akurat już nie spala, ale nadal leżala na lóżku.
-Cześć, jestem tu nowa, jestem Ala,a ty?
-Witaj-Marta dopiero teraz spotrzegla, że w jej pokoju jest koleżanka-ja jestem Marta. Kiedy się tu przeprowadzilaś?
-Wczoraj wieczorem, od razu gdy tu przyjechalam, pokochalam to miasteczko. A ty też je lubisz?
-Nooo...ja nie widzę w nim nic nadzwyczajnego, ale...
-A te Mroczne Wzgórze! Jest wprost oszalamiające! Bylaś kiedyś na nim? Jak je ujrzalam to od razu sobie przyrzeklam, że na nie
wejdę!
-No ja na nim...bylam.
-I co jak bylo?
-Beznadziejnie! I radzę ci! Nie wchodź na nie, bo już z niego nie zejdziesz!-otrzegla Alę
Alicja dziwnym spojrzeniem popatrzyla się na Martę.
-Poczekaj tutaj. Ja pójdę się przebrać-odrzekla Marta.
Wziela ubrania i poszla do lazienki się przebrać. W ten czas Alicja oglądala jej pokój. Dotykala wszystko co tylko zobaczyla.
Ale szególną uwagę przyciągnela ją Księga Magii leząca na stole. Mimo, że to nie w porządku, brać czyjesz rzeczy bez pozwolenia,
Alica zaczęla przeglądać księgę. Byla tak zafascynowana nią, że nie uslyszala nadchodzących kroków Marty. Gdy otworzyla drzwi
zobaczyla jak Ala pośpiesznie odklada księgę.
-Pozwolilam ci dotykać moich rzeczy? Dlaczego to zrobilaś?-wybuchnela Marta
-Przepraszam bardzo, ale zobaczylam tą książkę i nie moglam się powstrzymać. Ty jesteś...eee...czarownicą?
Marta zacisnęla zęby. Nie chciala zdradzać swojej tożsamości. By miala jeszcze więcej problemów. Prasa by nie dala jej spokoju,
a nie którzy pewnie by ją wyśmiewali. Więc za nic w świecie nie chciala zdradzić kim jest.
-Nie wiem o czym mówisz! Czrownice nie istnieją!
I wtedy Tarianna obudzila się i chciala sprawdzić co się dzieje.
-O, masz gościa. Nie przeszkadzam-i wyleciala przez okno.
-Co to ma być?-spytala Ala
Marta zacisnęla zęby. Wydalo się...
-Co? Ja nic nie widzialam.-odrzekla
-No to coś co wylecialo przez okno, tak świecilo, to bylo...
-Dobra! Dość-Marta już miala wszystkiego dosyć-wyjdź...z...mojego...pokoju!
-Ale...
-WYJDŹ!!!-krzyknęla na caly glos.
Alicja wyszla i zobaczyla przed sobą rodziców Marty, którzy gestem powiedzili, aby szla za nimi. Gdy zeszli na dól Alicja od
razu się spytala:
-Co się stalo Marcie?
-A co w ogóle tam zaszlo w jej pokoju, że tak krzyczala?-spytal pan Carya
-Ja zaraz wszystko wytlumacze! Proszę tylko mnie nie wyrzucać z pańskiego domu. Jeśli chcecie to sama mogę wyjść.
-Ależ...nie mamy takiego zamiaru, panienko-odpowiedzial ojciec.
-Skoro tak...no to ja zobaczylam w jej pokoju książkę...na której byl napis KSIĘGA MAGII no i jak Marta wrócila to ja się
jej spytalam czy jest czarownicą, że posiada coś takiego i wtedy zaczęla na mnie krzyczeć! Ja naprawdę nie chcialam...
-Dobrze, poczekaj tu. Ja z nią porozmawiam-odpowiedziala Pani Carya.
-Ale to znaczy, że ona jest czarownicą?
Nie uslyszala odpowiedzi. Pani Carya poszla do pokoju Marty. Marta byla jeszcze cala czerwona ze zlości. Odwrócila się tylko
gdy weszla do jej pokoju mama, ale zaraz wzięla się za czytanie jakiejś milosnej książki.
-Porozmawiasz ze mną, kochanie?-spytala pani Carya.
-Nie ma potrzeby. Sama ją przepędzilam-odpowiedziala dumnie Marta.
-Wlaśnie chcialam o tym z tobą porozmawiać. Nie powinnaś się tak zachowywać. To jest bardzo niekulturalne. Zobacz, ona w tym
miasteczku jest nowa, a ty już tak ukazalaś siebie od zlej strony.
-Ależ mamo! Nie mogę pokazywać bylejakim ludziom mojej prawdziwej tożsamości.
-Dlaczego? Uważam, że Alicji moglaś o tym powiedzieć. Powinnaś znaleźć sobie w końcu przyjaciólkę. Przez to, że tylko się uczylaś
nie znalazlaś do dzisiaj ani jednej. Może to najwyższy czas? Pomyśl o tym, dobrze?
-Dobrze, mamo.
-Mam nadzieję, że jej wybaczysz. Ja już idę.
Marcie jednak zrobilo się żal, że tak brzydko zachowala się wobec Ali. Postanowila ją przeprosić. Zeszla na dól i zobaczyla, że Ala nadal
jest nadal w jej domu.
-Eeee...Alu...ja cię przepraszam...bardzo mi przykro-Marcie glupio bylo przepraszać koleżankę na oczach rodziców.
-Przeprosiny przyjęte!-uradowala się Ala
I podaly sobie ręce. Marta zaprosila Alę do swojego pokoju.
-Wiesz...ja...nie chcialam ci z początku mówić, że jestem czarodziejką...ja się po prostu boję tego ujawniać...
-Rozumiem! Też bym nie chciala aby ludzie wiedzieli, że jestem czarownicą!
-Ej! Ja nie jestem czarownicą! Tylko czarodziejką! Czarownice są zle, a ja jestem po stronie dobra!
-Wybacz...nie wiedzialam.
Potem Marta pokazywala Ali kilka magicznych sztuczek. Opowiedziala jej też co się stalo wczoraj. Alicja byla tym zachwycona.
Na koniec przyrzekly sobie, że będą przyjaciólkami i nic ich nie rozdzieli, nawet chlopak.
-Tylko pamiętaj. Nikomu o tym nie mów, że jestem czarodziejką. Przysięgasz?
-Przysięgam na naszą przyjaźń.
Alicja poszla do domu. Na dworze już nie padal deszcz, więc Marta postanowila, że przejdzie się po okolicy. W końcu na dworze
szybciej idzie czas niż nudzenie się w domu.
***
W zamku w Innym Świecie:
-Panie, znalazem czlowieka, który schwyta dla ciebie czarodziejkę-odpowiedzial Iryt
Do sali tronowej wszedl mężczyzna, który byl bardzo wysoki. Byl też bardzo umięśniony. Na sam widok można bylo rzecz, że zna
się na rzeczy.
-Dobrze. Pokaż mu przejście na Ziemię.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zelda
Moderator
Dołączył: 06 Sty 2007
Posty: 422
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob 22:00, 30 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Rozdzial szósty "Slabość"
-Mamo, muszę iść dzisiaj do szkoly?-spytala Marta.
-Marto, zawsze lubilaś chodzić do szkoly. Dlaczego nie chcesz iść?
-Bo nie chcę, proszę mamo, pozwól mi ten jeden raz...
-To żadne wytlumaczenie, a teraz idź już i nie marudź!-rozkazala pani Carya.
Wkurzona czarodziejka wzięla plecak i wyszla z domu. Po drodze spotkala Alę.
-Cześć! Idziesz do szkoly? Przcież i tak już się nie uczycie.
-Muszę...a ty nie chodzisz już?
-Ja nie...ja się przeprowadzilam z drugiego końca Polski...
-Ale ci dobrze! Dobra ja muszę lecieć, bo się jeszcze spóźnie. Pa!
-Bye.
Marta nie spóźnila się na lekcje. Gdy rozpoczely się zauważyla, że nie ma polowy uczniów. Jak na zlość Dominika i
Kaśka byly. Na pierwszej i drugiej lekcji uczniowie oglądali film przyrodniczy. Na trzeciej lekcji byl W-F, na którym Marta
jak zwykle się nie popisala. Potem wychowawczyni powiedziala, że są zwolnieni z pozostalych lekcji i mogą iść do domu.
Marta pobiegla już do drzwi wyjściowych, ale już czekala na nią Dominika z Kaśką.
-Ty niezdaro! Znowu przegralyśmy przez ciebie! Po co ty w ogóle grasz. Powinnaś mieć zakaz wstępu na salę gimnastyczną.
-Odczep się, to tylko gra. Nigdy tego nie zrozumiesz?
-To nie jest tylko gra!-i walnęla Martę w brzuch.
Potem sobie poszly, a Marta stala w miejscu ze zlości i czekala aż one się oddalą "Dlaczego nie umiem im oddać, dlaczego nie umiem im oddać..."-powtarzala sobie
w myślach. W końcu jednak ruszyla się z miejsca. Postanowila, że pójdzie okrężną drogą, aby nie spotkać po drodze swoich wrogów.
Dluższa droga prowadzila obok Mrocznego Wzgórza. Szla szybko nie patrząc przed siebie. Ale przez to wpadla wprost na...Dominikę.
-Czego tu szukasz? Chcesz mi oddać?!
-A żebyś wiedziala.
Marta wlaściwie nie wie po co to powiedziala. Zlość, którą miala jeszcze w sobie naklonila ją do tego aby walnąć Dominikę prosto
w twarz.
-To teraz masz przechlapane!-krzyknęla Dominika.
Dominika podala plecak Kaśce, aby jej popilnowala. Marta zaczęla uciekać. Slyszala za sobą jak Dominika wrzeszczy, że ją zabije. Gdyby nie
plecak, który przeszkadzal Marcie, może i by udalo się jej uciec. Ale tak Dominika teraz obladowuje ją pięsciami. Jak zwykle Marta próbuje się jedynie bronić.
-Nie zadzieraj ze mną szmato!
-Przepraszam, weź daj spokuj. Plis.
-Odwal się!
Dominika miala coraz więcej zlości i zaczęla dusić Martę. Nagle coś wyszlo od strony Mrocznego Wzgórza. Byl to mężczyzna z Innego Świata.
Od razu rozpoznal cel, którego szuka, czyli Martę. Podszedl do klócących się dziewczyn. Marta już prawie byla cala sina.
-Odczep się od niej glupia dziewczyno!
Dominika odwrócila się i przerazila się na widok faceta. Popędzila jak wiart najdalej stąd. Marta leżala na chodniku. W ostatniej chwili zostala
uratowana...uratowana?!
-To teraz chodź ze mną.
-Nigdy w życiu!-odpowiedziala Marta
Jednak mężczyzna mial gdzieś, że nie ona chce iść z wlasnej woli. Silą ją podniósl z ziemi i polożyl na ramieniu.
-Sluchaj! Nie bez powodu tu nie możesz być. U nas jest o wiele lepiej. Nie ma żadnych klótni, wszyscy żyjemy w pokoju. Jak
tu zostaniesz zabiją cię.
-Przestań wciskać mi te kity-Marta próbowala się uwolnić, ale bez skutku.
-Tutaj napewno nie zostaniesz!-wziąl ją na ramię.
-Ratunku! Na pomoc! Niech ktoś mi pomoże!
-Krzycz sobie i tak nikt ci nie pomoże.
Mężczyzna pośpiesznie wchodzil z Martą na Mroczne Wzgórze. Wyglądalo na to jakby to byl koniec...ale w oddali Marta zobaczyla
biegnącą Alę z Tarianną.
-Uwolnij ją!-krzyknęla Ala
Ala byla calkowicie pewna siebie. Nie bala się powiedzieć tych slów. Mężczyzna się odwrócil i zaśmial się, że taka dziewczynka
mu grozi.
-Eee...odwal się-odpowiedzial.
-Marto, jak się moglaś w to wpakować?-spytala wróżka
-Później ci powiem! Ej, Ala uważaj!
Ala zrobila rozpęd i wskoczyla na barki faceta. Zaczęla ciągnąc go za wlosy, krzycząć:
-Zostaw ją!
W końcu nie wytrzymal bólu i puścil Martę by móc zająć się Alą. Marta pospiesznie się oddalila.
-Trzeba jej jakoś pomóc!-zawolala do Tarianny
-To pokaż mu czary, bo chyba znowu zapomnialaś kim jesteś!
-Racja, że też o tym wcześniej nie pomyślalam. OGIESTY!
Wycelowala prosto w jego plecy. Zawyl z bólu i puścil Alicję, która już byla niezle poobijana.
-W nogi!-krzyknęla Ala.
Zaczęlu uciekać. Mężczyzna byl od nich wolniejszy.
-Nie możemy wrócić do twojego domu, musimy go gdzieś zgubić!-krzyknęla wróżka do Marty.
-Wiem...
-Pobiegnijmy nad tą rzekę-krzyknęla Ala.
Biegly tak może z 3 minuty. Gdy w końcu znalazly się nad rzeką zostal im tylko plan jak go pokonać.
-Eee...Alo, ty masz jakiś plan?-spytala Marta.
-Jasne przejdzcie po moście na drugą stronę. Reszte zostawcie mnie!
-Dobrze!
"Jaka ona odważna. To ona powinna być czarodziejką, a nie ja"-pomyślala Marta.
Ten most nie mial poręczy, więc latwo bylo wpaść do rzeki. Taki też miala plan Ala. Stanela na krawędzi mostu. Gdy mężczyzna przybiegl stanąl na wprost
Ali:
-No to teraz cię mam!-krzyknąl.
I chcial rzucić się na dziewczynę, ale ona zrobila unik, a zdezorientowany czlowiek, nie wiedzial gdzie ona jest. Alicja
popchnęla go prosto do rzeki. Wyglądalo na to, że on się topi, ale dziewczyny mu nie wspólczuly. Marta podbiegla do Ali:
-Wow! Jak to zrobilaś?-spytala.
-Powiem ci później. Chodźmy do ciebie.
Dziewczyny byly wykończone po dlugim biegu, więc wracaly bardzo wolno. W końcu jednak doszly.
-To teraz mi wszystko opowiesz! Beż żadnych ale!-powiedziala Marta.
Okazalo się jednak, że Alicja musi iść do domu na obiad. Zresztą Martę też i musiala opowiedzieć dlaczego jest tak
późno w domu. Zeszlo się przynajmiej pól godziny, gdy Alicja przyszla do niej. Wtedy pobiegly do pokoju Marty i rozmawialy:
-No to powiesz skąd znasz takie sztuczki?
-To bardzo proste. Do szkoly, do której kiedyś chodzilam wszyscy się ze mnie nabijali i lubili mnie bić tak dla zabawy.
Poprosilam mamę aby zapisala mnie na kurs samoobrony.
-A ta odwaga! Też z kusru?
-No tak jakby. Na początku też balam się im oddawać, ale bylam coraz bardziej pewna siebie. Potem nawet sama zaczynalam się bić...
-A skąd wiedzialaś, że dzieje się coś ze mną zlego?
-Aaa to, to mi ta twoja wróżka powiedziala. Rozmawialam akurat z mamą, a ona mi gada, że z tobą coś się zlego dzieje. Ale mi zrobila
awanture jak wrócilam do domu...
"Kurczę, ale ja jej zazdroszczę! Nawet mnie zaczyna wkurzać"-pomyślala, ale wstydzila się jej powiedzieć, aby wychodzila z jej domu.
-To byl okropny dzień! Mam nadzieję, że jutro będzie lepszy-powiedziala Marta.
-Zwariowalaś? To byl super dzień. Ja kocham takie dni. A ty się lepiej do nich przyzwyczaj.
-Latwo ci mówić. Jak ktoś mnie atakuje to ja od razu cala w stresie jestem i zapominam, że jestem czarodziejką...i znam jakieś czary.
-Przyzwyczaisz się do tego. A propo, czy nie uważasz, że czas najwyższy poznać kolejne zaklęcie?
-Jutro...jestem taka wykończona.
-A jak cię zaatakują dziś w nocy? To co zrobisz? Nic! Zaraz ci jakieś fajne dam...
-No weź...-blagala Marta.
Ale jednak to nic nie dalo.
-Zobacz! Ale super. Zamraża wroga na godzinę! Eeee...coś tu pisze: UWAGA zużywa bardzo dużo magicznej energii. Ile masz energii?
-Skąd ja mogę wiedzieć! Ale pewnie malo...tyle się nabiegalam.
-Dobra, to może te: usypia.
-A jak brzmi formula?
-Sensy. To co sprubujesz?
-Jasne. Daj mi w końcu spokuj, ja tu chcę się zdrzemnąć. SENSY!
Wycelowala w Alę, która po sekundzie zasnęla. Zadawolona z siebie Marta także polożyla się spać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
_Monrose_13
Mistrzunio
Dołączył: 26 Lut 2007
Posty: 567
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: okolice Zielonej Góry
|
Wysłany: Sob 22:06, 30 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Super:D. Jak Marta nauczy się walczyć to skopie tą Dominikę . Albo użyje magicznej sztuczki!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Flower Power phpBB theme by Flowers Online.
|
|